2. Stan terwunulny pacjenta. Eutnnazjs~.

Gdy warunki zdrowotne pogarszają się w sposób nieodwracalny i śmiertelny, człowiek wchodzi w końcowe stadium swojego ziemskiego istnienia. Życie staje się dla niego szczególnie i stopniowo niepewne i ciężkie. Do bólu i cierpienia dochodzi dramat psychologiczny oraz duchowy rozstania, jaki oznacza i zakłada umieranie.
Śmiertelnie chory jest więc osobą potrzebującą ludzkiej opieki. Lekarze i pielęgniarki są powołani; by dać w tym względzie swój własny i nieodzowny wkład. Chodzi o realizację szczególnej opieki medycznej nad umierającym, ponieważ także umierając człowiek powinien być uznany i traktowany jak ‘ryjący. Nigdzie jak w bliskości śmierci i w samej śmierci należy celebrować i wywyższać życie. Powinno ono być w pełni szanowane, chronione i wspomagane także w tym, kto przeżywa jej naturalne zakończenie. Postawa wobec śmiertelnie chorego jest często bankiem prób zmysłu osądu i miłości, goidności ducha, odpowiedzialności i zdolności zawodowej pracowników służby zdrowia, począwszy od lekarry.
Śmierć należy do życia jako jego ostatnia faza. Powinna być więc szanowana jako jego ostatnia chwila. Domaga się więc odpowiedzialności terapeutycznej pracownika służby zdrowia tak, jak każda inna chwila ludzkiego życia.
Śmiertelnie chtiremu powinny być zastosowane zabiegi lecznicze, które pozwolą zmniejszyć ciężar śmierci. W tym wypadku wchodzą w grę tak zwane zabiegi paliatywne i symptomatyczne. Pierwszy zabieg polega na pełnej życzliwości obecności pełnionej przy umierającym. Jest to obecność ściśle medyczna, która nie budząc u niego złudzeń, pozwala mu czuć się żywym, osobą pośród osób, ponieważ jest adresatem, jak każda potrzebująca istota, uwagi i troski. Ta ważna i troskliwa obecność, pobudza ufność i nadzieję w chorym oraz pojednuje go ze śmiercią. Jest jedynym w swoim rodzaju wkładem, jaki pielęgniarki i lekarze, z ich ludzką postawą, jaką wcześniej niż
77

to, co wykonują, mogą i powinni ofiarować umierającemu, by w miejsce odrzucenia weszła akceptacja, a nad strachem przeważyła nadzieja.
Od eutanazji należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tak zwanej ouporcrywej terapiio, to znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny. W takich sytuacjach, :gdy śmierć jest bliska i nieuchronna, można w zgodzie z sumieniem «zrezygpować z zabiegów, które spowodowałyby jedynie nietrwałe i bolesne przedłużenie życia, nie należy jednak przerywać normalnych terapii, jakich wymaga chory w takich przypadkach».
Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją; wyraża raczej akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci. [22]
Chroni się w ten sposób śmierć ludzką przed ujmowaniem jej w kategoriach wyłącznie medycznych. Prawo do życia ukonkretnia się u śmiertelnie chorego jako prawo do umierania w spokoju, z zachowaniem godności ludzkiej.
Nie może ono oznaczać prawa do zadania sobie śmierci lub zadawania śmierci, ale do przeżywania śmierci po ludzku oraz nieuciekania przed nią za wszelką cenę. Człowiek współczesny uświadomił sobie stopniowo to prawo, by bronić go w chwili śmierci przed technicyzacją, która niesie z sobą niebezpieczeństwo nadużyć.
Medycyna dzisiejsza dysponuje rzeczywiście środkami będącymi w stanie sztucznie opóźniać śmierć, przy czym pacjent nie otrzymuje żadnej realnej korzyści. Jest po prostu utrzymywany przy życiu lub jest się w stanie dać mu jakiś czas ‘zycia za cenę kolejnych i ciężkich cierpień. Określa się taki przypadek tak zwaną uporczywością terapeutyczną, polegającą na stosowaniu środków szczególnie wyniszczających i uciążliwych dla chorego, skazując
78

go na sztucznie przedłużaną agonię.
Jest to sprzeczne z godnością umierającego i zadaniem moralnym przyjęcia śmierci oraz pozwolenia na jej naturalny przebieg. Śmierć jest nieuniknionym faktem życia ludzkiego; nie można opóiniać jej bezużytecznie, chroniąc się przed nią za wszelką cenę .
Pracownik służby zdrowia, świadomy, że nie jest ani panem życia, ani osobą kompetentą w spowodowaniu śmierci, w ocenie środków powinien dokonać odpowiednich wyborów, to znaczy odnieść się do pacjenta i odpowiedzieć stosownie do jego rzeczywistej sytuacji.
Terapia jest aktem medycznym w sensie ścisłym, skierowanym do zwalczania chorób w ich przyczynach, przejawach i skutkach. Terapia i rehabilitacja mają na celu nie tylko dobro i zdrowie ciała, lecz osoby jako takiej, której ciało zostało dotknięte chorobą. Każda terapia zmierzająca do integralnego dobra osoby nie jest uważana za wynik sukcesu klinicznego, ale włączenie działania rehabilitacyjnego polegającego na przywróceniu osoby jej samej, przez ponowne uaktywnienie i przywrócenie funkcji fizycznych
ograniczonych przez chorobę.
W zależności od sytuacji chorego można uznać za zwyczajne te zabiegi, w których zachodzi relacja odpowiedniej proporcji między zastosowanymi środkami i osiągniętym celem. Gdzie nie zachodzi proporcjonalność, zabiegi należy uznać za nadzwyczajne.
W celu integracji zdrowia osoby, w przypadku nieobecności innych środków, mogą być konieczne interwencje, które zakładają modyfikacje, okaleczenie i usunięcie narządów. Manipulacja terapeutyczna organizmu jest tu uprawniona przez zasadę ca~ościowości, i dlatego właśnie jest nazywana zasadq terapeutyczną, na mocy której każdy poszczególny narząd jest podporządkowany całości ciała i powinien być mu podporządkowany w przypadku konfliktu.
79

Stosuje tutaj wspomnianą już zasadę proporcjonalności zabiegów, którą należy tak sprecyzować: gdy zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez zastosowanie dostępnych środków; wolno w sumieniu podjąć zamiar niekorzystania z leczenia, które może przynieść tylko bolesne
przedłużanie życia, nie przerywając jednak zwyczajnej opieki, jaka w podobnych przypadkach należy się choremu. Nie stanowi to powodu, dla którego lekarz mógłby odczuwać niepokój, jakoby odmówił pomocy komuś znajdującemu się w niebezpieczeństwie. Pokarm i napój, podawane także sztucznie, należą do normalnych zabiegów zawsze należnych choremu, jeśli nie są ciężarem dla chorego; ich odmówienie może oznaczać prawdziwą i właściwą
eutanazję. W przypadku lekarza i jego współpracowników nie chodzi
o decydowanie o życiu lub śmierci jednostki. Chodzi po prostu o bycie lekarzem, czyli o poszukiwanie oraz decydowanie zgodnie z wiedzą i sumieniem, o zabiegu szanującym życie i śmierć powierzonego mu chorego. Ta odpowiedzialność nie wymaga zawsze i w każdym przypadku odwołania się do każdego środka. Może także wymagać rezygnacji ze środków, ze względu na pogodne i spokojne zaakceptowanie śmierci ściśle związanej z życiem. Może także oznaczać szacunek dla woli chorego, który odrzuciłby zastosowanie takich środków.
Jeśli chodzi o powiedzenie umierającemu, i w ogóle tym wszystkim, którzy są dotknięci nieuleczalną chorobą, prawdy odnośnie rozpoznania i związanego z nim rokowania pojawia się problem przekazywania prawdy. Perpsektywa śmierci utrudnia i dramatyzuje przekazanie wiadomości, ale nie zwalnia od prawdomówności. Komunikacja między umierającym i tymi, którzy mu asystują nie może opierać się na udawaniu. Nigdy nie jest ono godne umierającego i nie przyczynia się do humanizacji śmierci.
Istnieje prawo osoby, by byla informowana o swoim stanie zdrowia. To prawo nie zostaje pomniejszone wobec diagnozy i przewidywania choroby,
80

która prowadzi do śmierci, ale znajduje późniejsze motywy. Z taką informacją jest związana ważna i nieprzekazywalna odpowiedzialność. Jest to odpowiedzialność związana z terapiami, jakie należy wykonać za zgodą poinformowanego pacjenta.
Zbliżanie się śmierci przynosi ze sobą odpowiedzialność wypełnienia odpowiednich obowiązków dotyczących własnych relacji z rodziną, uporządkowanie ewentualnych kwestii zawodowych, wypełnienia zobowiązań wobec innych.
Nie można pozostawiać w nieświadomości osoby w decydującej godzinie jej ‘zycia, odsuwając ją od jej samej oraz jej ostatnich i najważniejszych decyzji. Śmierć stanowi zbyt istotną chwilę, by jej perspektywa była odrzucona.
Obowiązek przekazania prawdy śmiertelnie choremu wymaga od personelu medycznego wrażliwości i taktu ludzkiego. Nie może ono polegać na przekazaniu oderwanego i obojętnego w stosunku do diagnozy i związanego z nią przewidywania. Prawda nie powinna być przemilczana, ale nie powinna być również po prostu komunikowana w swojej brutalnej rzeczywistości. Powinna być powiedziana z pełną miłością przez tych, którzy z różnych racji asystują choremu.
Relacja lekarz – pacjentka ma podstawowe znaczenie dla sposobu komunikacji interpsychicznej. W konsekwencji monitoruje ona proces leczenia kobiet z chorobą nowotworową:
– Właściwa relacja ułatwia przekazanie pierwszej informacji o stanie zdrowia. Jej kształtowanie jest uwarunkowane obustronnymi relacjami.
– Zakres udzielanych informacji winien być uzależniony: poznaniem osobowości pacjentki, jej oczekiwań, stosunkiem do przekazywanej informacji, czynnikami towarzyszącymi chorobie.
81

– Pacjentki prawidłowo poinformowane wykazują duźy stopień pozytywnego zaangażowania w procesie terapii, większą redukcję lęku, nie odczuwają obniżenia jakości ‘zycia.
Chodzi o ustalenie z nim takiej relacji ufności, przyjęcia i dialogu, która umie dobrać czas i słowa. Istnieje taki sposób powiedzenia, który umie rozróżnić i szanować samopoczucie chorego, dostosowując się do ńiego. Istnieje taki sposób mówienia, który umie przyjąć jego prośby, a ta4cże pobudzić je, by stopniowo ukierunkować go na poznanie jego stanu zdrowia. Kto stara się, by być obecnym obok chorego i być wrażliwym na jego los, umie znaleźć słowa i odpowiedzi, jakie pozwalają zasygnalizować prawdę.
Perspektywa śmierci w tej relacji nie przedstawia się tak nieunikniona i traci swoją moc budzącą strach; pacjent nie czuje się porzucony i skazany na śmierć. Prawda, która jest mu komunikowana w taki sposób, nie zamyka go na nadzieję. Nie jest sam ze swoim cierpieniem; czuje się rozumiany w prawdzie, pojednany ze sobą i z innymi. Jego życie, mimo wszystko, ma sens i nabiera znaczenia, które przekraczą śmierć.
Mentalność coraz mniej skłonna do uznania życia za wartość samą
w sobie, niezależnie od sposobu istnienia w świecie; koncepcja jakości życia wyrażona w pojęciach skuteczności i użyteczności psychofizycznej, niezdolna do nadania znaczenia cierpieniu i upośledzeniu, a tym samym do ucieczki przed nimi za wszelką cenę i wszystkimi środkami; wizja śmierci jako absurdalnego końca życia, z którego jeszcze można korzystać lub jako wyzwolenia od istnienia uważanego za pozbawionego już sensu; wszystko to – w ramach kultury, która abstrahując od Boga czyni człowieka odpowiedzialnym tylko wobec siebie i praw dowolnie ustanowionych przez społeczność – jest terenem kultury eutanazji. Gdzie rozprzestrzeniają się te przekonania, może wydać się logiczne i ludzkie położenie “słodkiego” kresu życiu własnemu lub życiu innych, jeśli łączyłoby się ono tylko z cierpieniami lub poważnymi ograniczeniami.
82

W rzeczywistości jest to jednak absurdalne i nieludzkie.