Autor nie rozróżnia pojęcia sumienia w rozumieniu psychologii i filozofii. I tak stawia na równi pojęcie sumienia u Greków, Rzymian (filozofia) oraz u Allporta, Frankla (psychologia). Pochodzenie tej zdolności, jaką jest sumienie utożsamia z funkcją, konsekwentnie do poprzednich założeń:
np. “głos bóstwa” i “procesy kontrolne”.
Podobnie funkcję sumienia łączy z celem jego działania i rodzajem np. u Sokratesa głos bóstwa, u św. Tomasza sumienie przeduczynkowe i jego funkcje.
Funkcja sumienia – to dla autora “sprzeciwianie się określonym czynom bez
względu na konsekwencje”.
Nie spotkałam u św. Tomasza, że “sumienie jest wrodzonym dynamizmem psychicznym”. Ponadto autor używa zamiennie pojęcia “osoba”
i “osobowość”.
Należy postawić pytanie, co oznacza sumienie jako “organ moralny” w jakim znaczeniu został użyty przymiotnik “moralny”: wartościującym czy będącym już wartością?
65
“Ideały” ścierają się tu z “koniecznościami ‘zyciowymi”, w wyniku czego tracą swój bezwzględny charakter.
“Dobro pacjenta” powinno być widziane w kontekście jego całej osoby, a nie okoliczności życiowych. Lekarz powinien postępować przede wszystkim według norm etyki, a nie tylko norm prawa pozytywnego, które często może być niezgodne z etyką.
Życie i jego zachowywanie powinno być rozumiane w pełńym wymiarze jako dobro obiektywne, stąd niekiedy nieprzedłużanie życia nie jest działaniem wbrew życiu.
Takie pojęcia jak: “zachowanie życia”, “dobro pacjenta”, “łagodzenie cierpień” nie mogą być brane rozdzielnie, ale zawsze w odniesieniu do osoby.
Lekarz, jak każdy człowiek, podejmując decyzję w swoim sumieniu powinien opierać się o racje etyczne, stąd twierdzenie: “lekarzowi nie są w stanie pomóc żadne kodeksy deontologiczne” jest niezrozumiałe. Przypadek I. Życie Karen było życiem człowieka – ludzkim.
Trzy różne pojęcia: wartość autonomiczna, elementarna i absolutna oznaczają coś zupełnie innego, a co autor traktuje równorzędnie. A starożytna zasada mówi: “Bonus philosophus, qui bene distinguit”.
Normy wiążą nas o tyle, o ile mamy możliwość (fizyczną lub moralną) ich wypełnienia. Do rzeczy niemożliwych nikt nie jest zobowiązany. Jeżeli więc lekarz nie ma już możliwości uratowania życia, to winien czynić to, co w danej chwili jest możliwe – np. łagodzić cierpienie. W ten sposób wypełnia obowiązek ochrony życia i wtedy ulga w cierpieniu nie jest sprzeczna z wymogiem ochrony ‘zycia, bo stoi w służbie tej normy.
Tzw. “sztuczne” przedłużanie życia nie równa się ochronie życia. Możliowść tub brak powrotu do zdrowia nie jest kwestią rozstrzygającą, czy życie jest wartościowe. Przypisywanie lekarzowi prawa do decydowania o życiu, tzw. pozytywne decydowanie (tzn. ja decyduję:
66
ma umrzeć), jest nieporozumieniem i to bardzo tragicznym. Czym innym jest, kiedy czegoś nie mogę, a czym innym – nie chcę, bądź chcę, aby umarł. .