\
\ Dotychczas była mowa o czynnikach środowiskowych, odpowiedzialnych za rozwój uspołecznienia bądź asocjalności jednostki. Wiadomo jednak, że rozwój osobowości zależy również od biologicznych cech organizmu. W psychologii rozwojowej określa się je jako “zadatki” cech oso-“”bowości. Problem roli, jaką odgrywają w rozwoju osobowości czynniki biologiczne, był – jak wiadomo – przedmiotem wielu sporów (por. np. Zebrowska M., 1966, s. 66 i nast; Tomaszewski T., 1949, s. 59 i nast). Nie wnikając bliżej w te sprawy, należy zaznaczyć, że wpływ biologicznych cech organizmu można pojmować jako różnego stopnia ograniczanie możliwości rozwojowych jednostki. Antropolog angielski A. Barnett rozumie w taki właśnie sposób rolę czynników dziedzicznych w rozwoju osobniczym: “Wydaje się – pisze on – że czynniki genetyczne ustalają granicę możliwości poczynań jednostki, jakkolwiek rzadko (jeżeli w ogóle kiedykolwiek) możemy dokładnie tę granicę ustalić” (Barnett A., 1967, s. 143). To samo jednak można chyba powiedzieć o cechach biologicznych nie dziedzicznych, lecz wrodzonych (np. defekty związane z urazem porodowym) lub nawet nabytych (defekty wzroku czy słuchu, kalectwa, choroby uszkadzające OUN itd.).
Przed badaczem uspołecznienia staje w ten sposób problem, czy istnieją biologiczne ograniczenia rozwoju uspołecznienia. Inaczej mówiąc, ‘pytamy: czy są jednostki tak mało podatne na pozytywne wpływy środowiska społecznego, że nawet w najlepszych warunkach nie można u nich wykształcić ani dążeń społecznych, ani systemu społecznych pojęć koniecznych dla poprawnej samokontroli. W praktyce wychowawczej nieraz spotyka się rodziców, którzy się skarżą, że ich dziecko chłonie jak gąbka ujemne wpływy społeczne, z upodobaniem przyjaźni się z najbardziej zdemoralizowanymi kolegami, a okazuje się dziwnie odporne na wpływy wychowawcze. Nie jest to kwestia niskiej inteligencji: młodzież trudna okazuje się często uzdolniona normalnie, nieraz nawet wykazuje wysokie ilorazy inteligencji, byłby to więc wypadek wybiórczego ograniczenia podatności na uspołecznianie, przemawiający za istnieniem podłoża biologicznego.
Problem biologicznych uwarunkowań uspołecznienia wymaga jeszcze dalszego sprecyzowania. Jak wspomniano poprzednio (“Psychologia kliniczna w zarysie”, rozdział III, s. 72 – 74), defekty fizyczne człowieka mogą być bardzo różne i odgrywać różną rolę w genezie zaburzeń osobowości, w tym również zaburzeń uspołecznienia. Niewątpliwie, istnieje szereg cech fizycznych, które utrudniają rozwój normalnie uspołecznionej postawy wobec otoczenia przez to tylko, że komplikują osobnikowi życie i przyczyniają się do powstawania szczególnie silnych i częstych stanów stresso-wych. Tak działają na przykład choroby somatyczne chroniczne lub bardzo częste (u dzieci wątłych i chorowitych), kalectwa, wady budowy ciała itd. Narażony na znacznie większą ilość trudności, osobnik tego rodzaju
czuje się inny, gorszy od swego otoczenia, przeżywa w stosunku do niego liczne uczucia negatywne strachu i gniewu i może stopniowo – co słusznie podkreślał Adier – nabyć licznych cech aspołecznych, takich jak złośliwość, podejrzliwość, przesadna, niezdrowa ambicja i skłonność do tyranizowania innych itd. Wiadomo jednak również, że te czynniki nie ograniczają możliwości rozwojowych w sposób absolutny. Ponieważ mózg, narząd samoregulacji, funkcjonuje normalnie, wpływ tych defektów fizycznych daje się kompensować przez odpowiednie oddziaływania wychowawcze, umożliwiające człowiekowi akceptację swoich braków i skierowanie aktywności w dostępne mu, społecznie wartościowe kanały.
Właściwości biologiczne mogą stać się prawdziwym ograniczeniem dla JTOZWOJU uspołecznienia dopiero wtedy, gdy są to wrodzone czy nabyte defekty samego mózgu, których kompensować jeszcze dziś prawie nie umiemy. I to jest właściwy problem dla etiologii asocjalności: jak dalece ^riamy prawo mówić o asocjalności uwarunkowanej nie społecznie, lecz biologicznie przez czynniki organiczne w wąskim znaczeniu tego terminu. Otóż w tej właśnie materii psychologia nie potrafi dziś jeszcze dać wyraźnej odpowiedzi, zapewne dlatego, że sam problem jest niezwykle trudny do rozwiązania. Co do tego, że w zaburzeniach uspołecznienia mogą odgrywać rolę czynniki organiczne, nie ma zdaje się żadnej wątpliwości. Wystarczy przytoczyć choćby stwierdzone fakty występowania asocjal-nych form zachowania u osób, które doznały uszkodzenia pewnych partii płatów czołowych, lub zjawiska charakteropatii u chorych z ogniskowymi zmianami w płatach skroniowych. Trudność jednak polega z jednej strony na tym, że najczęściej owe organiczne defekty nie dają się stwierdzić w badaniu klinicznym ani laboratoryjnym, z drugiej – że w biografii badanych osób asocjalnych z reguły da się wykryć również szereg czynników środowiskowych, szkodliwych dla rozwoju uspołecznienia. Stwierdzenie biologicznych uwarunkowań musi wówczas opierać się na swoistym “wyważeniu”, czy owe szkodliwe czynniki środowiskowe były dostatecznie duże i silne, aby można nimi było wyjaśnić predyspozycje asocjalne, jakie stwierdza się u badanego. Uwarunkowania biologiczne przyjmuje się jako czynniki hipotetyczne wtedy, gdy w drodze takiego “wyważania” dochodzi się do wniosku, że ciężkie i uporczywe zaburzenia uspołecznienia nie dadzą się wyjaśnić środowiskowo. Nie trzeba dodawać że sam proces “wyważania” jest wysoce subiektywny, zależy i od preferencji badającego i od ilości nagromadzonych danych biograficznych. Dlatego też w chwili obecnej nie można dać zdecydowanej odpowiedzi na pytanie o biologiczne ograniczenia uspołecznienia. Są to uczeni, którzy twierdzą, że ograniczenia te istnieją i próbują nawet określić ich naturę, oraz inni, równie zdecydowanie odrzucający tę itezę i przypisujący wszelkie zaburzenia uspołecznienia wadliwym wpływom środowiska. Rozpatrzmy kolejno oba te stanowiska, rozpoczynając od poglądów przyjmujących, że podłożem asocjalności może być brak odpowiednich “zadatków” wrodzonych.
a. Psychopatia ‘konstytucjonalna
Jedna z tych koncepcji, mianowicie teoria psychoterapii konstytucjonalnej, była omówiona ijuż w pierwszej części książki (por. s. 76). Przedstawiciele jej przyjmowali istnienie wrodzonego defektu biologicznego, który wybiórczo ogranicza korzystanie z uspołeczniających wpływów otoczenia. Człowiek obciążony takim defektem, nawet przy najlepszym wychowaniu, nie potrafi przyswoić sobie zasad uspołecznionego postępowania, prawdomówności, kierowania się dobrem innych itp. Koncepcję tę, nie precyzującą dokładniej, na czym ma polegać ów “wrodzony defekt” ograniczający rozwój uspołecznienia, usiłował uściślić Eysenck, próbując sprowadzić psychopatię do dwóch cech czy “wymiarów” osobowości, mianowicie do wysokiego neurotyzmu i znacznej ekstrawersji. Neurotyzm – to wrodzona pobudliwość i labilność autonomicznego układu nerwowego, natomiast ekstrawersja – wrodzona trudność warunkowania emocjonalnego. W rezultacie psychopata jest człowiekiem, który – zależnie od s stopnia ekstrawersji – ma większe lub mniejsze trudności w nabywaniu l uczuć społecznych i potrzebuje większej niż introwert ilości odpowied- | nich doświadczeń.
Niezależnie od tego, czy przyjmuje się tę koncepcję, czy nie, trzeba stwierdzić, że nie wyjaśnia ona w pełni genezy asocjalności. Predyspozycji do nieuspołecznionego zachowania nie można uważać za wrodzone, muszą one być – tak jak inne cechy osobowości – wyuczone i opierać się na indywidualnym doświadczeniu jednostki. Koncepcja psychopatii wyjaśnia co najwyżej, dlaczego psychopata ma większe niż inni trudności w nabywaniu uspołecznionych form zachowania, ale nie mówi, w jaki sposób powstaje u niego aspołeczność. Sprawa ta nie jest wcale tak prosta, jak wyobraża sobie np. Glueck (por. Horoszowski P., 1965, s. 300), który twierdzi, że zachowania aspołeczne pojawiają się u dzieci “w naturalny sposób”, np. pod wpływem wrodzonego popędu do agresji, a więc przy trudności uczenia się zachowań uspołecznionych automatycznie występują u osobnika zachowania aspołeczne. Asocjalność to nie spontaniczne, emocjonalne reagowanie agresją czy ucieczką, które można uważać za “naturalne”, ale trwała predyspozycja do bardzo nieraz skomplikowanych form asocjalnego postępowania, a ta niewątpliwie nie jest “naturalna”, lecz musi być wyuczona (Sutherland, 1939; por. Horoszowski P., 1965, s. 298 – 299). Powstaje wobec itego pytanie, dlaczego u psychopatów trudność warunkowania dotyczy tylko wartości i wzorów postępowania uspołecznionego, a nie obejmuje również wartości asocjalnych, np. przestępczych? Teoria psychopatii nie wyjaśnia tej kwestii i wymagałaby znacznych uzupełnień.
Trudności tej unika druga koncepcja mająca wyjaśnić, na czym polega biologiczne uwarunkowanie uspołecznienia i asocjalności, mianowicie koncepcja J. Mazurkiewicza, przyjmująca istnienie wrodzonych zadatków dążeń społecznych. Zgodnie z tą koncepcją, dążenia społeczne rozwijają się z wrodzonej u człowieka zdolności do “syntonii”, czyli “współdźwięcze-/ nią” z innymi ludźmi, doznawania przykrości w obecności kogoś, kto odczuwa przykrość, a przyjemności wtedy, gdy drugiemu jest przyjemnie (por. Mazurkiewicz J., 1950, s. 48 -49). Syntonia może stanowić podstawę rozwoju dążeń społecznych w toku dalszego doświadczenia, właśnie dlatego, że jest doznawaniem osobistej przykrości i osobistej przyjemności. Człowiek, ucząc się pomagać innym w ich trudnościach, równocześnie eliminuje własną przykrość, a osiąga przyjemność związaną z doznawaną przez nich przyjemnością, tzn. działania tego typu są – zgodnie z teorią uczenia się – nagradzane i zostają utrwalone. Jednakże zdolność do syntonii – “współdźwięczenia” z innymi – jest, według Mazurkiewicza, cechą stopniowaną, jej znaczniejszy niedobór czy nawet całkowity brak stanowi o “schizoidii”, czyli wrodzonym defekcie uspołecznienia. Schizołdia dziecięca przechodzi w toku rozwoju w “morał insanity”, tj. skłonność do zachowań aspołecznych i antyspołecznych (Mazurkiewicz J., 1950, s. 53). Jak wynika z tej koncepcji, wrodzona aspołeczność nie polega na trudności uczenia się czy warunkowania, ale na braku podstaw do rozwoju motywów społecznych, wskutek czego u człowieka rozwijają się motywy egoistyczne, które, nie znajdując przeciwwagi w uspołecznieniu, są realizowane w sposób asocjalny.
Pogląd Mazurkiewicza, przyjmujący, że uspołecznienie ma u człowieka podłoże wrodzone w postaci “bezwarunkowego odruchu syntonicznego”, wydaje się dość prawdopodobny. Łatwo zrozumieć, że człowiek, który w dziejach Ziemi wstępuje na arenę od razu jako istota społeczna, mógł w ciągu dziesiątków tysięcy lat wytworzyć pewne gatunkowe, dziedziczne przystosowania do takiego właśnie trybu życia. Podobne zjawiska występują zresztą również u stadnie żyjących zwierząt, np. małp (por. Dembowski I., 1946, s. 259 – 60), morsów (Remane A., 1965, s. 196) i in. Pewne wątpliwości budzi natomiast druga część teorii Mazurkiewicza, wiążąca “moral insanity” z wrodzonym defektem syntonii. Wydaje się, że niedobór motywów społecznych, czy nawet ich brak nie przesądza jeszcze tego, czy będziemy mieli do czynienia z osobnikiem zachowującym się w sposób zdecydowanie asocjalny, czy nie. Człowiek asyntonłczny to po prostu “urodzony egoista”, a przecież w każdym społeczeństwie żyją egoiści, którzy właśnie z egoistycznych powodów powstrzymują się od czynów aspołecznych, mogących ich narazić na osobiste przykrości. Zakładając więc nawet, że istnieją tacy “urodzeni asyntonicy”, co nie jest wcale udowodnione, nie widać powodów, aby musieli oni wyróść na osoby mające wyraźne predyspozycje do asocjalnego zachowania.
Drugie, odmienne stanowisko, przypisuje różnice w stopniu uspołecznienia całkowicie wpływom, środowiska społecznego. Stanowisko takie zajmuje np. R Zawadzki (1959, s. 75-77). Odrzuca on zdecydowanie tezę o wrodzonym podłożu asocjalmości (por. “Psychologia kliniczna w zarysie”, s. 76) i stwierdza, że podstawą rozwoju uspołecznienia, tj. “sumienia i zdolności kochania” jest wychowanie, które budzi u dziecka miłość dla rodziców połączoną z szacunkiem dla nich. Szacunek – to pewna forma strachu, ale powiązana z zaufaniem i uznaniem dla autorytetu. Tak pojmowane wychowanie uspołecznienia da się sprowadzić – zgodnie z poprzednimi wywodami (por. s. 419) – do właściwej postawy wychowawczej, charakteryzującej się życzliwością dla wychowanka i autorytetem. Rodzice, którzy wykraczają poza tę postawę, traktują dziecko w sposób brutalny i okrutny, zaniedbują je lub-przeciwnie-ośmieszają się, bo na wszystko mu pozwalają i dają mu się “wodzić za nos”, nie mogą w nim wzbudzić ani miłości, ani szacunku, w -rezultacie zaś dziecko wyrasta na socjopatę. Zarówno Mazurkiewicz, jak i Eysenck przyjmują również możliwość aspołeczności uwarunkowanej wyłącznie czynnikami środowisko- 1 wymi. Według Mazurkiewicza, złe warunki zewnętrzne mogą “schizoidy-“”‘ zować syntoników”, tzn. ukształtować oziębłego egoistę również wtedy, ” ^dy “osobnik ma normalne zadatki uspołecznienia (por. Mazurkiewicz J., 1950, s. 52). Podobnie i Eysenck przyjmuje możliwość wypaczenia osobowości introwerta pod wpływem złych warunków zewnętrznych (por. Eysenck H. J., 1960 b, s. 7 – 8). Potwierdza to szereg badań wskazujących, że-zgodnie z poglądem Zawadzkiego-społeczna oziębłość powstaje zarówno wówczas, gdy dziecko jest traktowane zimno i bezosobowo lub nawet wręcz brutalnie, jak też wtedy, gdy jest zasypywane dowodami miłości, choć nic nie czyni, aby na nią zasłużyć (por. Obuchowski K., 1966, s. 202-204, 212-217). Teoretycznie istnieje więc możliwość, że synto-niczny odruch bezwarunkowy jest zasadniczo wspólny wszystkim ludziom jako istotom “z natury” społecznym i dopiero wadliwe wychowanie tłumi go produkując społecznie zimnego egoistę. To, czy istnieją i jak częste są anomalie polegające na braku czy niedoborze wrodzonej syntonii, stanowi problem do dalszych badań.
Artykuł dotyczy następujących zagadnień:
- biologiczne ograniczenia człowieka
- ograniczenia biologiczne człowieka
- asocjalność uwarunkowana czynnikami