to jest ten drugi koniec, gdzie nie obowiązują żadne zasady, każdy ma życie indywidualne, własne normy, zasady, takie rodziny się rozpadają, dzieci mają problemy z wychowaniem, mają zachowania aspołeczne, antyspołeczne. To jest kolejne źródło patologii.
Waziawick powiedział o jeszcze jednej ważnej rzeczy w rodzinie: te wszystkie zasady, sposoby pełnienia ról muszą podlegać zmianom, po to, żeby one były możliwe do zmiany to ludzie muszą się porozumiewać. Waziawick mówił o sporze konstruktywnym; to co może być patologią, to to, że jeżeli ludzie się porozumiewają to zwykle wg starej reguły :bodziec (S) -reakcja (R ) tzn. np.: ja się złoszczę (R) bo ty mi kazałaś sprzątać (S). Jeżeli rozmawiamy na ten temat to rozmawiamy w dwojaki sposób: 1-oznacza to, że ja słyszę to, co ja mówię, moja kolejna reakcja jest wynikiem tej reakcji a nie twojego zachowania czyli nie słyszymy tego co mówi partner, słyszymy siebie, własnych wyobrażeń na ten temat co on mówi, co chce powiedzieć; klasycznie to wygląda tak, że przypisujemy intencje partnerowi („ty na mnie krzyczysz, nie dlatego co mówisz, że jestem leniwy i dzisiaj ci nie pomagam sprzątać, bo ty jesteś zmęczona, ale krzyczysz i mnie złościsz, bo ty mnie nie kochasz, nie szanujesz, nie dbasz o mnie itd.; ja mam tak naprawdę odpowiedź na pytanie dlaczego ja się złoszczę- nie dlatego, że ci nie pomagam sprzątać, ale dlatego, że ty mnie nie kochasz” itd.). I tak ona będzie mówiła o sprzątaniu, a on będzie mówił o miłości. Jedynym skutecznym sposobem porozumiewania się i rozwiązywania problemów spornych jest inny rodzaj punktowania rzeczywistości (Waziawick) tzn. stawiania znaków przystankowych w rozmowie między ludźmi. Tutaj te znaki są stawiane w aspekcie pionowym tzn. ja widzę tylko rzeczywistość, którą ja kreuję. Żona nie jest lepsza, bo gdyby ona przez chwilę posłuchała co mąż mówi, to przestała by mówić o sprzątaniu a zaczęła by mówić o tym, dlaczego nie kocha męża. A jeżeli go kocha, nie daj Boże, to zaczęłaby się zastanawiać dlaczego on myśli, że ona go nie kocha. Wtedy się tak naprawdę ludzie mogą porozumieć jeżeli to porozumiewanie się wygląda tak: to jak on zareaguje wpływa na zachowanie partnera; jeżeli on mówi, że ty mnie nie kochasz, i to złości, czyli on tak naprawdę staje się bodźcem, jego reakcja staje się bodźcem jej zachowania. Dopiero wtedy ma to sens. że reakcja partnera jest równocześnie bodźcem wywołującym zmienione zachowanie drugiego partnera. Przy pionowym sposobie porozumiewania się do rozwiązania konfliktu nie może nigdy dojść ponieważ ludzie widzą rzeczywistość w dwóch różnych perspektywach, nie mają szans usłyszeć tego co mówi do nich partner a w związku z tym nie mają szans adekwatnie zareagować.
Na czym polega terapia w takich założeniach?
Pierwsza jest zasadą, że nie leczy się jednostki. Gdy zgłasza się człowiek do terapii to mówimy o nim tzw. zidentyfikowany pacjent czyli w jakimś sensie stał się narzędziem do tego, żeby rodzina mogła trwać. Zmiana w psychoterapii nie polega (jak w tych 3 poprzednich szkołach) na intrapsychicznych różnych zmianach, to nie jest wgląd pt. nieświadome mechanizmy swojego zachowania, to nie jest lepsze poznanie schematów poznawczych, przekonań itd., to nie jest większe uświadomienie sobie emocji, rozpoznawanie własnych emocji jak w koncepcjach humanistycznych. Zmiana w tym wypadku polega na zmianie w systemie rodzinnym, żeby rodzina zaczęła się inaczej zachowywać, nie jednostka tylko rodzina. Jest to absolutnie sprzeczne z oczekiwaniami ludzi, którzy przychodzą na terapie. Kiedy proponuje się im terapię to oni godzą się na to, często nie wiedząc co robią, mianowicie członkowie rodziny mają takie oczekiwania, że zrobi się coś z tym co oni uważają za przyczynę nieszczęścia w tej rodzinie: wreszcie nagada się żonie, mężowi, żeby się tak nie zachowywał, najczęściej rodzice sobie myślą, że się nagada dzieciom, że nie wolno brać narkotyków, trzeba wracać o określonej porze do domu itd. Stąd też pierwsza i ważną rzeczą w terapii rodzin jest przekonanie rodziny o tym. że niczego takiego robić nie będziemy. Odbywa się to w taki sposób, że członkowie rodziny są najpierw pytani o tzw. zidentyfikowanie problemu, który jest w tej rodzinieJ każdy z członków rodziny jest o pytany. To jest pierwszy moment, kiedy oni mają okazję usłyszeć, że każdy z członków rodziny formułuje problem, który z jego perspektywy utrudnia w rodzinie funkcjonowanie (najczęściej mąż mówi o żonie, żona o mężu, dzieci o rodzicach itd.). Celem takich pytań nie jest dochodzenie do prawdy co jest naprawdę problemem w rodzinie, ale celem tego etapu terapii rodziny jest uświadomienie sobie, że prawda jest względna , że to co wy relacjonujecie jako problem to są problemy, które są inaczej spostrzegane przez poszczególnych członków rodziny, ponieważ oni muszą inaczej spostrzegać te problemy. Dzieci zupełnie inne role pełnią, mają inne zadania do spełnienia i w związku z tym muszą dbać o co innego w tej rodzinie i cierpieć z innego powodu niż rodzice w swoich rolach (czy małżeństwo w swoich rolach). Tu nie będziemy szukać kozła ofiarnego, czy też tzw. istotnej przyczyny w osobie wskazanej przez członków rodziny, bo problem złego funkcjonowania rodziny to nie jest problem osoby, to nie jest zły charakter męża, żony, nieposłuszne dzieci- problem polega na tym, że oni nieadekwatnie wykonują swoje role, które wykonywać powinni, albo kierują się zasadami, które są nieefektywne.
Artykuł dotyczy następujących zagadnień:
- psychoogia rozbite