Ellis powiada, że tak naprawdę jest coś w. zachowaniu człowieka, co się nazywa schematem ABC.

Najpierw jest jakieś zdarzenie np.: zjawia się człowiek, który nam się podoba- otóż to nie sytuacja wpływa na to co ja robię- on jest śliczny, on się do mnie zaleca- to jest ważne, ale tylko kiedy zostanie B- przekonane, ja z tego ślicznego mogę zrobić potwora w oparciu o to co jest treścią tego przekonania- mnie nikt nie pokocha, albo ja nie potrafię sprostać obowiązkom małżeńskim- i tu jest istota jak my zareagujemy (C) – skutki działania. Tak naprawdę te skutki działania mają wtedy, przy patologicznych ale i normalnych zachowaniach, wpływ na B, a nie na A. Bardzo często w przypadkach osób z zaburzeniami psychicznymi człowiek ma do czynienia tylko i wyłącznie ze swoim wnętrzem, on się nie kontaktuje z rzeczywistością, nie różnicuje rzeczywistości od własnych przekonań. W związku z tym zamiast podejmując określone działania mamy zmierzać do reakcji na zdarzenie zewnętrzne, na to się dzieje, co wywołało te reakcję, to te konsekwencje robią nam albo smutek albo radość. Przestajemy się liczyć z realnością, zaczynamy się liczyć z fantazjami, z przekonaniami. Ellis mówi o takim przekonaniu, że wszyscy mnie muszą kochać. To jest niestety niemożliwe, bo może nas pokochać co najwyżej jedna osoba.
To jest jakby nie koniec rozwoju koncepcji poznawczych. Badania dalsze nad teoriami uczenia, wynikające z teorii uczenia. Są to następujące pomysły. Lazarus powiada, że do tej pory ci autorzy’ bardzo wyraźnie zaniedbali jedną istotną rzecz, która reguluje zachowaniami człowieka: oni się tak skupili na konstruktach osobistych, że zapomnieli, że oprócz tego istnieje też realność, rzeczywistość i tak naprawdę w gruncie rzeczy to co należy robić w psychoterapii to nie tylko zmienić przekonania, ale próbować zmniejszyć dysonans jaki jest, rozbieżność między tym co jest realne a tym co jest psychiczne, wewnętrzne. Ten dysonans dotyczy zarówno pewnych przekonań jak i szczególnie i tu Lazarus jako pierwszy w koncepcjach poznawczych wprowadził znaczenie uczuć. Do tej pory ci poprzedni uważali, że uczucia są pochodną przekonań, i że jeżeli zmienimy przekonania to się zmienią uczucia ( bo uczucia w tym wypadku to jest konsekwencja, efekt, który płynie z zaspokojenia, określonej potrzeby do zrealizowania określonego celu. Jeżeli się go osiągnie to jest to przyjemne, jeżeli nie to uczucia nieprzyjemne). Lazarus powiada: nie, uczucia także stanowią składową przekonań i konstruktów osobistych i one mogą być niezgodne tak naprawdę z treścią czyli ze strukturą poznawczą. Może być tak, że jest pewna zgodność (tak jak w przypadku depresji), że jeżeli w życiu człowiek uważa, że ma same niedobre doświadczenia, że sam jest sprawcą tych doświadczeń, to zgodnym i konsekwentnym jedynym uczuciem, które w takiej sytuacji się może pojawić, powinno pojawić- smutek, rozpacz, żal itd. Lazarus powiada, że niekoniecznie tak musi być, może być tak np.:
człowiek może mieć głębokie przekonanie, że się nie nadaje do tego, żeby być kochanym a równocześnie przeżywać cały szereg różnych przyjemności związanych z tym przekonaniem. Pozytywne uczucia dotyczące tzw. wadliwych czy krytycznych czy negatywnych przekonań one podtrzymują to przekonanie. To polega na tym, że np.: taka osoba, która uważa, że się nie nadaje do kochania chce za każdym razem sobie to udowodnić tzn. szuka, wiążę się z różnymi ludźmi, stara się tak naprawdę mieć z tego dużo przyjemności po to, żeby skonkludować, że to się nie udało. Lazarus powiada, że to ma swój sens i swoją logikę, taką że czerpie się tak naprawdę dużo gratyfikacji bez ponoszenia konsekwencji, że to ja ; jeżeli to nie ode mnie zależy to ja mogę za każdym razem gdy taki związek się nie udaje powiedzieć: to jest poza moim wpływem, mocą, siła. Nasz pacjent o którym mówiliśmy powiada: nawet jak się złoszczę na matkę- to tak, ja jestem niedobry syn, ale równocześnie to jest poza moją kontrolą ani matka nie jest winna, ani ja, to siła wyższa i tak naprawdę dostaję w pewnym sensie przeżywając te uczucia, narzędzia do radzenia sobie ze swoimi negatywnymi, niedobrymi uczuciami w stosunku do matki.
Koncepcje poznawcze, idąc dalej pozazdrościły jakby psychoanalizie nieświadomości (psychoanaliza ze względu na to miała ogromny wpływ na literaturę, malarstwo, film itd.). Ludzie z koncepcji poznawczych zgodzili się, że istnieje coś takiego w człowieku co jest niekoniecznie nieświadome, ale coś co ma MahoneyC?) określił jako ukryta wiedza :że oprócz tego co jest świadome i na co się składa świadomość celu i świadomość narzędzi, które mają człowieka doprowadzić do osiągnięcia tego celu istnieje nie tyle jak chciał Freud na poziomie ID nieświadomość głównie, jak istnieje tzn. superświadomość albo ponadświadomość, Mahoney nazywa to jako ukryta wiedza wyższego rzędu, to jest rodzaj pewnej abstrakcji, rodzaj pewnego uogólnienia, które człowiek ma o sobie nie zdając sprawy i nie nawiązując świadomie bezpośrednio do każdej z tych treści tu zawartych. Czyli to jest rodzaj nadświadomości. To co się tu dzieje ma wpływ często na kształtowanie tej świadomości, tyle tylko, że w sposób nie do końca percypowany przez daną jednostkę. Co to może być? To w dużej mierze jest uogólnieniem pewnego poglądu na swój temat. Jeżeli byśmy zapytali państwa, żeby używając pięciu przymiotników opisać istotę, najważniejsze właściwości każdego z nas, to tam prawdopodobnie zawrą się takie sformułowania ogólne, których nie będziemy mogli wyjaśnić sami poprzez opisy zachowań. To są takie rzeczy jak np.: nieśmiały- nie ma ludzi nieśmiałych, ponieważ ta nieśmiałość okazuje się, że jest to w odniesieniu do konkretnego człowieka w bardzo konkretnych sytuacjach, w bardzo konkretnym kontekście społecznym, ona się pojawia albo nie, natomiast przekonanie o tym, że ktoś jest nieśmiały w gruncie rzeczy rzutuje tylko i wyłącznie na sfery wyobrażeniowe, na fantazję- ja nie zrobię tego co ja jestem nieśmiały. Oczywiście sytuacje bardzo często w wymuszają takie zachowania w których nam się wydaje, że nie zrobimy i zachowujemy się normalnie. Tyle tylko, że to pozostaje poza świadomością i to może wpływać jedynie na rodzaj i poziom satysfakcji z osiąganego danego celu. Nasz pacjent omawiany prawdopodobnie ma taką ukrytą wiedzę o sobie, że on musi być dobrym, wszystko jedno co to znaczy, jakbyśmy powiedzieli żeby siebie określił to prawdopodobnie by napisał o sobie: jestem dobry. Prawdopodobnie gdybyśmy go dalej pytali o to, to on by powiedział o sobie, że: dążę do tego, żeby być najlepszym, a gdybyśmy go dalej pytali to prawdopodobnie on by tam tego nie powiedział. Nikt z nas by się do tego nie przyznał, że chce być np.: tu na tej sali najlepszy, na ogól to są rzeczy nie negatywne o sobie, tylko dobre rzeczy o sobie, które człowiek woli mieć jakby w zanadrzu. Czemu się na co dzień nie przygląda a co ma istotne znaczenie. Jeżeli mamy do czynienia z taka treścią: jestem dobry i jestem najlepszy wśród ludzi, to z tego wynikają daleko idące konsekwencje już dla poziomu świadomego, mianowicie: co ten człowiek robi w sensie formułowania własnych celów życiowych. Otóż ten człowiek szuka miejsca dla siebie gdzie będzie otrzymywał informacje, że jest dobry. Ilekroć mu się zdarz)7, że nie uzyska tego, to w nim wywołuje frustracje, uczucia nieprzyjemne, negatywne, on jako dobry człowiek (cokolwiek by to znaczyło) nie może przeżywać uczuć tego typu.