Sesja trwa, potem nagle jest nów moment

i to zależy od tego jak się wykorzysta tzw. nów moment, wtedy idzie to albo tak (l), albo tak(2).Czyli coś takiego co doświadczony psychoterapeuta musi znaleźć, znaleźć taki moment, w którym zachowa się w sposób prowokujący do zmiany. I Stem uważał, że to co on odpowiedział pacjentce na jej pytanie, ale także wrócił do tego, że to jest relacja terapeutyczna czyli, że to są nieprawdziwe uczucia tylko przeniesione, że to był moment (l), który poprawił poziom funkcjonowania.
Innym przykładem niewykorzystania nów moment jest sytuacja z chłopcem 19-20 letnim, który uległ strasznemu poparzeniu twarzy, klatki piersiowej i brzucha. To było we wczesnym stosunkowo dzieciństwie i on miał taką koncepcję, że wszystkie jego nieszczęścia są związane z tym, że on tak wygląda, że ludzie na niego patrzeć nie mogą i cała historia wokół tego się toczyła. W którymś momencie on powiedział do terapeuty: pan jest takim samym człowiekiem jak oni, pan też mnie nienawidzi, brzydzi, nich pan popatrzy jak mój buch wygląda, niech pan dotknie ręką tych szram na brzuchu. Terapeuta powiada: nie, nie, mówmy dalej. To jest ten nów moment, w którym (Jak powiada Stem) gdyby terapeuta pochylił się, zachował się realistycznie w tym wypadku tzn. żeby nie uważał, że to jest przeniesienie, tylko potraktował to, że ten człowiek go pyta (zobacz jesteś w stanie dotknąć tych szram, przyjrzeć się tym szramom itd.). Terapeuta nie skorzystał z tego, pacjent odszedł, nie dało się nic zrobić, ponieważ on już miał nie tyle przeniesione uczucia co związane z realnością, sprawdził tę realność jakby na przykładzie terapeuty’, z którym on miał związek terapeutyczny i potwierdził to.
Jest jeszcze problem przeciwprzeniesienia: przy tak wieloletnim związku należy pamiętać, że (zdaniem Freuda) terapeuta ma dokładnie te same mechanizmy regulujące jego zachowaniem co pacjent, różnica miedzy nimi polega tylko na tym, że terapeuta nie ma objawów, ale też ma tłumione uczucia, też ma cała porcję nieświadomości i w swoich relacjach z pacjentem może projektować swoje własne uczucia, własne doświadczenia i może rozumieć emocje pacjenta czy nadawać sens interpretacji tym emocjom poprzez swoje nastawienie własnych doświadczeń i to dlatego też Freud powiada, że terapeuta musi przejść własną terapię, żeby sam uświadomił sobie to co w nim jest nieświadome i co może mu później przeszkadzać w jego pracy z pacjentem.
To jest psychoanaliza, a wszystkie inne odmiany psychoanalizy takie jak psychodynamiczne terapie, jak analiza grupowa, jak tzw. krótkoterminowa terapia psychodynamiczna- one są podobne aczkolwiek po drodze zaczęto doceniać bardzo aspekt, który nazywa się procesami uczenia się tzn. zaczęto doceniać otoczenie, że ono nie tylko w dzieciństwie, nie tylko dla wczesnego etapu kształtowania się procesów osobowościowych ma wpływ, ale także obecne zdarzenia. Druga rzecz, którą zaczęto doceniać (znowu z teorii uczenia) zjawisko gencralizacji. W teorii uczenia mówi się o tym, że raz wyuczona umiejętność, asocjacja na tendencje do generalizowania się, jeżeli nauczyłem się, że ogień daje mi doznanie bólowe gdy go dotykam to pojęcie tego kompletnego ognia przekłada się na wszystkie źródła ciepła, wszystkie podobne zjawiska i staram się sobie stworzyć takie doświadczenie, przekonanie, że muszę najpierw sprawdzić. Psychoanaliza skupia się tylko na jednym problemie, na jednej sprawie, nie wszystkie treści tłumione, nie wszystkie doświadczenia w życiu, tylko na czymś jednym u tego pacjenta, o którym mówiliśmy- prawdopodobnie trzeba by było wybrać z tej całej plejady rzecz, która byłaby najbardziej dla niego istotna, mianowicie taka istotna, że on teraz nie wie czy się ożenić czy nie z ta dziewczyną, którą kocha. To prawdopodobnie powinno być głównym przedmiotem: ta sytuacja, tu i teraz, która jest w jego życiu, oczywiście, że to będzie tworzyło różnego rodzaju odniesienia do matki ale to jest istotna sprawa.